|
Lochy Gdzie Snape mówi dobranoc...
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
natasza
Początkujący czarodziej
Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Nie 23:02, 18 Cze 2006 Temat postu: Hermiona [miniaturka, zakończona] |
|
|
Zawsze starałam się pokazać Mu, jaka jestem inteligentna, mądra i jak bardzo interesują mnie Eliksiry. To było głupie, fakt. Zyskałam tylko tyle, że uznał mnie za
Pannę-Wiem-To-Wszystko-Więc-Wybierz-Mnie-Do-Odpowiedzi. Chciałam Mu tylko zaimponować, udowodnić, że może chociaż po części jestem taka jak On.
Jak to się zaczęło? Och, już w pierwszej klasie chciałam zrobić na Nim wrażenie. Dlaczego? Bo On na mnie wywarł nieziemskie. Miałam zaledwie jedenaście lat, nie postrzegałam Go jako mężczyzny... Bardziej interesowałam się Nim, bo był inny. O swoim przedmiocie mówił niby chłodno, a jednak z ukrytą pasją. Widziałam to w Jego oczach, kiedy wygłaszał swoją powitalną mowę. Kochał to, co robił, tego jestem pewna. Zaraził mnie tą miłością do Eliksirów. Wciąż wertowałam opasłe tomy biblioteczne w Hogwarcie, by jak najwięcej się o sztuce warzenia mikstur dowiedzieć. Eliksiry są trochę jak mugolska chemia – potrzeba logicznego myślenia, precyzji i cierpliwości. Dzięki temu, że chciałam o nich wiedzieć jak najwięcej, udało mi się na pierwszym roku rozwiązać zagadkę Profesora, strzegącą dostępu do Kamienia Filozoficznego, na drugim roku przyrządziłam Eliksir Wielosokowy... Dużo się dzięki Profesorowi nauczyłam, zawsze Go szanowałam i poważałam. Raniło mnie Jego zachowanie względem Gryfonów, a szczególnie mnie, Harry’ego i Rona, ale rozumiałam, że taką ma pracę. Szpieg. Musiał się przecież maskować! Nie, nie bronię Go, mówię jak było. Za to broniłam go przed Harry’m i Ronem. Oni by nie zrozumieli, więc nie chciałam się zgłębiać w szczegóły w rozmowach o Nim z chłopakami. Nie chciałam być po Jego stronie za bardzo, bo jeszcze by się domyślili... Czego? No cóż, sama nie wiem jak określić to uczucie. To chyba był taki rodzaj miłości, przywiązania, szacunku i podziwu. Dotychczas nie spotkałam w swoim otoczeniu osoby tak inteligentnej, pełnej pasji i tak odważnej. Podczas wakacji tęskniłam. Obłędnie. Jadłam, spałam, śmiałam się, ale zawsze wieczorami odkreślałam dni do powrotu i myślałam z utęsknieniem o lekcjach z Nim.
Na piątym roku nie było już tak różowo. Ron się we mnie podkochiwał, myślał, że nie wiem. Nie okazałam, że się domyśliłam, wolałam pozostawić wszystko, jak było. Wiedziałam, że jest zbyt nieśmiały, by mi coś powiedzieć, a ja nie chciałam psuć naszej przyjaźni. No i wciąż porównywałam jego i wszystkich chłopaków dookoła z Profesorem. To był szczególnie trudny rok, Voldemort odzyskał siły, zginął Syriusz, a Harry obwiniał Go za śmierć swojego ojca chrzestnego. Jakoś udało mi się przetrwać ten straszny okres, choć z coraz większą trudnością przychodziło mi tłumaczenie sobie, że przecież wszystkie Jego sarkastyczne uwagi są tylko na pokaz dla Ślizgonów. Raz na lekcji przypadkowo musnął moją dłoń. Do dziś pamiętam ten delikatny dotyk jego ręki... Nie, powtarzam po raz setny, nie byłam w nim zakochana.
Jeśli piąty rok był ciężki, to szósty można nazwać prawdziwą katorgą. Żeby zapomnieć o Nim, nie zniszczyć sobie życia przez to głupie porównywanie innych do Niego, zaczęłam chodzić z Ronem. Nic do niego nie czułam, a oszukując go, miałam wrażenie, że robię rzecz niewybaczalną. Byłam bardzo rozbita emocjonalnie, wciąż płakałam, byłam potwornie drażliwa. Najgorsze przyszło jednak potem - Profesor zabił Dyrektora. Nie mieściło mi się to w głowie. On? To niemożliwe, moja pokrewna dusza, On nie mógł... Ale fakt pozostał faktem. Tamto lato było straszne. Myślałam tylko o nim, na przekór postanowieniu, że już nigdy więcej.
Za to siódma klasa... Prawie całą chodziłam z Ronaldem. Było okej, on się naprawdę starał i mnie kochał, ale on nie miał tego błysku w oku, delikatnych dłoni, nie potrafił wymyślić ciętej riposty na każdą okazję i, po prawdzie, nie był aż tak inteligentny... Nie był Nim. Zerwałam z Weasley’em, bo nie chciałam dłużej żyć w kłamstwie. Nie wyjaśniłam mu dlaczego, ale on nie pytał. Odszedł bez słowa. Ani Ron ani Harry już się do mnie nie odzywali, poza jednym wyjątkiem. Ale o tym za chwilę. Czułam się bez nich strasznie samotnie, ale co mogłam zrobić? Mieli po części rację. Oszukałam ich, zraniłam Rona.
W wolnym czasie kontynuowałam poszerzanie wiedzy o Eliksirach, i to w większym niż dotychczas wymiarze, bo nasz nauczyciel był, prawdę powiedziawszy, do bani.
Nadal broniłam Profesora przed samą sobą, wmawiałam sobie, że musi być jakiś powód tego, że zabił. Nie mogłam znaleźć dobrego usprawiedliwienia, ale miałam nadzieję, że po prostu nie wpadłam na jakieś rozwiązanie.
Na kilka dni przed zakończeniem roku, już po zdaniu OWTM-ów, kiedy siedziałam w swojej kwaterze Prefekta Naczelnego, zjawił się w niej On. Wyszedł niepewnie z kominka, widać odwykł od podróżowania w ten sposób. Pewnie, po morderstwie musiał się w końcu ukrywać... I to na pewno nie w czarodziejskim świecie. Wychudzony, z potarganymi włosami, ale wciąż po dawnemu wysoki, z orlim nosem. Tylko oczy miał inne. Straciły to swoje dawne głębokie spojrzenie, teraz wyzierało z nich tylko cierpienie. W pierwszym odruchu chciałam w niego rzucić jakimś zaklęciem, ale wbrew sobie zapytałam:
- Co pan tutaj robi?
Wtedy mi opowiedział. Że śmierć Dumbledore’a była przez Dyrektora zaplanowana. Jak się czuł, kiedy zabił człowieka. I to takiego człowieka, który tyle zrobił dla niego i dla innych. Że Śmierciożercy chcą go zabić, bo Voldemort dowiedział się o jego zdradzie. Słuchałam, nie przerywając mu. Dopiero kiedy skończył, zapytałam:
- Dlaczego mi pan to wszystko mówi?
Tak, uwierzyłam mu bez zastrzeżeń. Teraz powszechnie wiadomo, że to prawda, mam rację? No właśnie. Cóż, próbowałam się z nim skontaktować, oczywiście, ale bezskutecznie. Może nie chce mnie widzieć, nie wiem. Ale posłuchaj dalej.
Długo nie odpowiadał. Wreszcie wyszeptał coś, czego nie zrozumiałam. Zbliżył się do mnie.
- Co pan powiedział?
- Że zawsze chciałem to zrobić.
Ujął moją twarz w swoje dłonie, przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Delikatnie.
- Profesorze – powiedziałam, kiedy skończył – to niewłaściwie. Ani ja Pana nie kocham, ani Pan mnie.
Popatrzył na mnie uważnie i skinął głową. Wtedy poczułam w sercu takie ukłucie, jakby żal, że jednak mnie nie kocha. Chciałam mieć Go na własność.
Cóż to za pytanie? Ale jeśli mam być z tobą szczera, to myślę, że tak. Jeśli poprosiłby mnie wtedy, to zgodziłabym się być z Nim. Jest najodpowiedniejszym mężczyzną, ale to nie znaczy, że go kocham. Profesor chwycił mnie za rękę i chciał coś powiedzieć, ale wtedy ujrzałam, że całe to zajście obserwowali Harry i Ron, wszedłszy niespostrzeżenie do mojej komnaty.
- Tyyy!... – ryknął Harry, wyszarpując zza pazuchy różdżkę.
Ron uczynił to samo. Zanim jednak zdążyli wypowiedzieć jakieś zaklęcia, oszołomiłam ich. Odwróciłam się do Profesora.
- Muszę iść, tak, Hermiono?
- Idź.
Znów chciał coś powiedzieć, ale nie uczynił tego. Do dziś ciekawa jestem, cóż to mogło być?
Wszedł do kominka i wyszeptał nazwę jakiegoś miejsca, nie, nie dosłyszałam. Nigdy go od tamtej pory nie widziałam. Tak samo jak moich przyjaciół. Nie dali sobie nic wytłumaczyć, krzyczeli, że ich zdradziłam, że uwierzyłam Jemu, że oszukałam Rona... Ja nie pozostałam im dłużna. Nie, teraz także się nie widujemy. Może się wstydzą... A ja pierwsza się nie odezwę, wiem, że miałam rację. Czy mi nie żal? Słuchaj, miłość jest jak pies. Pies wierny właścicielowi do końca, jest lojalny i gotów się dla niego poświęcić. Z sercem skierowanym ku panu zginie w jego obronie, choćby niesłusznej, dla niego pokąsa boleśnie innych, nawet przyjaciół. Może ja kocham Go inaczej niż zazwyczaj dziewczęta kochają swoich wybranków. Ale miłość pozostaje miłością.
Więc moja miłość też jest taka. I ma na imię Severus.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Vics
Wilkołak
Dołączył: 23 Cze 2006
Posty: 190
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: z daleka
|
Wysłany: Pon 0:25, 26 Cze 2006 Temat postu: |
|
|
o rrrrrany ;_;
Pfff... Nie przepadam osobiście za paringiem Seva & Granger, lecz to... Ty.. Piszesz obłędnie.
Pewnie się przyczepię, ale jakoś wątpię w to, by Snape oryginalny pojawił się tak nagle specjalnie dla Hermiony. No, taka uwaga.
Ale i tak ślicznie *-* I wreszcie coś, co mnie w miarę wzruszyło.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lafiel la Fay
Członek Wizengamotu
Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 576
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Lochy Severusa
|
Wysłany: Pon 16:07, 26 Cze 2006 Temat postu: |
|
|
Cóż mogę powiedzieć to jest wspaniałe.Wzruszylo mnie do łez....A i nie zgodzę się z Vics Sev moim zdaniem, jeśli kocha to wróci jak wierny pies i tu mieliśmy tego przykład.
Nie ma się, do czego doczepić.....Jednym słowem piszesz bezbłędnie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
sev
Czarnoksiężnik
Dołączył: 27 Cze 2006
Posty: 656
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: z łóżka snape'a
|
Wysłany: Czw 20:03, 29 Cze 2006 Temat postu: |
|
|
sama chciałaś xD
przeczytałam.
1. treść. ulala, nieco naciągana, ale co tam XD nie lubię paringów HG/SS ;___; i, przyznam szczerze, ten nie powalił mnie na kolana. owszem, podobało mi się, jednak cały czas moja podświadomość mówiła 'nie. nie. nie. tylko nie to. tylko nie herma.' mam głupią podświadomość, nie? xP
2. błędy. na początku nie było, potem coś się pojawiło a pod koniec coś zaczęło szwankować. czyżbyś kończyła na prędce? zobacz sobie, to niektóre błędy:
Dużo się dzięki Profesorowi nauczyłam, zawsze Go szanowałam i poważałam.
nie można kogoś poważać. można szanować. można nie-wiem-co-jeszcze. ale nie poważać. można mieć kogoś 'w wielkim poważaniu'.
Było okej, on się naprawdę starał i mnie kochał, ale on nie miał tego błysku w oku
a nie lepiej napisać, że było dobrze? doprawdy, polskie wyrażenia nadają tego uroku każdemu opowiadaniu. jak tak dalej pójdzie, to co drugie słowo w opowiadaniu będzie w slangu albo po angielsku...
Pewnie, po morderstwie musiał się w końcu ukrywać...
tu mam jakiś zgrzyt. nie lepiej bez przecinka? albo bez tego pewnie?
-Muszę iść, tak, Hermiono?
sev nie bardzo kapuje po co severus pyta hermione o to, czy ma iść xD
Wszedł do kominka i wyszeptał nazwę jakiegoś miejsca, nie, nie dosłyszałam
a nie lepiej
wszedł do kominka i wyszeptał nazwę jakiegoś miejsca, którego nie dosłyszałam
?
tu jest błąd stylistyczny, moja droga.
Może ja kocham Go inaczej niż zazwyczaj dziewczęta kochają swoich wybranków.
wybranków zamień na wybrańców.
zanalizowane, przeczytane. muahahahahahaha xD
wiem, jestem wredna i czepialska, nikt sie nie przyczepił a ja tak xD
ale taka moja praca
s.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Alimanda
Członek Wizengamotu
Dołączył: 27 Lip 2006
Posty: 547
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Pią 21:59, 28 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
Oj,Sev!Dziewczyna dobre opowiadania pisze!Nie roztrząsaj tak tego opowiadania, to nie jest forum Mirriel. Naprawdę,nie ma potrzeby analizowania tego opowiadanka tak dokładnie. Czasami trzeba wrzucić na luz.
Opowiadanko cudne,podobnie jak poprzednie Twoje prace.Pisz dalej,bo Twoje opowiadania aż się proszą o czytanie.Dobrze Ci idzie więc kontynuuj swoją pracę i pisz najlepiej jak tylko umiesz.Aby Sev się nie miała do czego przyczepić Ćwiczenie czyni mistrza.pzdr
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
natasza
Początkujący czarodziej
Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Pią 22:11, 28 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
Sev, tak późno odpisuję, ale Hermiona mówi do KOGOŚ - dlatego jest na przykład: "nie, nie dosłyszałam". To jakby nagranie rozmowy, ale tylko z jednej strony, tak jak to było w "Dolores Clairbone" Kinga. Reszta zarzutów okej, wiem, że nie znosisz tego paringu. Ale ja lubię
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
AshTray
Szaman
Dołączył: 04 Lip 2006
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: z nikąd
|
Wysłany: Czw 13:04, 03 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Eszzzz...nie znoszę tego parringu...a jego tu coraz więcej!
Nie będę tego opowiadania chwalić.
Ma mało ciekawą,pierwszoosobową formę i w moich oczach jest zbyta naciągane i niekanoniczne.
Nie podoba mi się też Twój styl.Pisane jakby naprędce z kłamliwym wyszukiwaniem kolejnego zdania żeby tylko zapełnić tekstem jak najwięcej miejsca...
Nie mówię nawet o błędach stylistycznych czy gramatyce...nie mam siły.
Znajdż sobie betę-to moja rada...
Drzemie w Tobie potencjał,bo chwilami opisy emocji to perełki.Ale tylko chwilami.
Pozdrawiam.Popraw sie:) :*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kiki
Szlama
Dołączył: 25 Gru 2007
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Śro 17:55, 26 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Ja osobiście nie mam nic przeciwko paringowi SS/HG. Często czytam takie teksty, ale nie znoszę jak coś jest totalnie beznadziejne.
Twój tekst jest niezły, choć czytałam znacznie lepsze.
Nie wydaje mi się, żeby Snape, tak nagle odmieniony, przybiegł od razu do Hermiony, gdy ta tylko napisze ostatnie egzaminy. I już napewno nie pasuje tutaj Snape, który przychodzi, tylko po to, by opowiedzieć swoją historię i na jedno skinięcie głowy Hermiony, odchodzi jak gdyby nigdy nic. Tutaj minus.
Błędy stylistyczne, chyba interpunkcja. Ortografia raczej w porządku.
To by było tyle.
Pozdrawiam
Kiki
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|