Forum Lochy
Gdzie Snape mówi dobranoc...
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Lordzio Voldzio i Śmierciojadki

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lochy Strona Główna -> Fanfiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lisa
Wróżbita



Dołączył: 25 Maj 2006
Posty: 262
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Już nie z lochu...

PostWysłany: Czw 16:51, 01 Cze 2006    Temat postu: Lordzio Voldzio i Śmierciojadki

Sama nie wiem po co założyłam to opowiadanie. Może dlatego, że lubię pisać. Robię to przede wszystkim dla siebie. Miło będzie jednak jeżeli ktoś przeczyta i go to rozbawi Smile Część pierwsza przed wami :





Historia ta zaczyna się pewnego dnia, pewnego roku. Główny bohater ma bowiem lepsze rzeczy do roboty niż pamiętanie dzisiejszej daty. Jak przystało na wielkiego czarnoksiężnika siedział właśnie w ciemnej kryjówce, która nie była wcale taka uboga. Cóż jak ktoś się nie rozlicza z podatku na rzecz Ministerstwa Magii. No dobra przejdźmy do rzeczy. Nie rozliczenia majątkowe go męczyły, lecz plan osiągnięcia władzy nad całym światem. Wiem, wiem co teraz sobie myślicie, że to kolejny świr o ambicjach większych niż rozum. Rozczaruję was on skończył Hogwart z wyróżnieniem. Częściowo może dlatego, że przykładał się tylko do swoich tajnych lekcji leglimencji. Domyślacie się reszty? Nie? No to dobra wyjaśnię. Otóż był tak szczwany ( nie porównujcie go do lisa, bo się obrazi!) i zamiast zarywać noce i zażywać środki pobudzające, on po prostu wybierał sobie jakiegoś mądrego człowieczynę z klasy i korzystał z jego wiadomości. Już samo to dowodzi, że ( na swój sposób) był mądry. Wolałby pewnie aby go nazwać złym, podłym lub coś takiego, ale niech się i z tego drobnego przymiotu cieszy. W tej chwili jego myśli były skupione nad jednym: „Muszę sobie wymyślić jakąś fajną ksywkę!” Co racja to racja. No, bo czy najokrutniejszy mag świata powinien nosić nazwisko Riddle? Może nie byłoby w tym nic niestosownego, gdyby nie to, że jego ojciec był mugolem. Ten fakt był już wyjątkowo denerwujący. Mało tego. Był nie do zniesienia! A do tego pracował w cyrku jako clown, Kiedy był mały tyle razy ćwiczył na ojcu Kadevre. Gdyby choć raz się udało to upokorzenie znikło by szybciej. Ale na jego nieszczęście staruszek zmarł dopiero wczoraj. Oblewał to pół nocy ognistą Whisky. Normalny człowiek spojrzałby na to z obrzydzeniem, ale nie ten osobnik. Jego nowe imię powinno przerażać ludzi. Marzył żeby przez gardło im ono nie przeszło. Do tej pory każdy do niego „Tommy”. Grrrrr najbliższego delikwenta, który jeszcze raz tak powie uraczy podarunkiem w postaci klątwy.
- Na dziś koniec!- stwierdził wstając z obitego materiałem w różowe węże fotela- Dziś nic już nie wymyślę. A szkoda marnować mój cenny czas.
Wybrał się do Dervisha zarobić parę galeonów. W końcu z czegoś trzeba było utrzymywać swoją norę. Na miejscu okazało się, że właściciel ma urodziny. Nie było gości, bo nikt faceta nie lubił. Zaproponował jednak parę sykli za to, że z nim posiedzi, coś wypije i zagra w.... statki (?!). Do czego to dochodzi! Żeby on, wkrótce najpotężniejszy z potężnych grał w mugolską grę?! Ale czegoż się nie robi dla pieniędzy... Czas się dłużył niemiłosiernie. W końcu z nudów przestawiali literki w wyrazach, aby powstały nowe. Kiedy powoli kończyło mu się słownictwo ( nie jest encyklopedią więc nie ma się co dziwić) jego towarzysz zapisał „ Tom Riddle”. Krew zawrzała w sinych żyłach. Jak on śmiał krzyczały myśli tego, który tak bardzo próbował się odizolować od swego nazwiska. Dervish wcale się nie przejął, tylko dalej przestawiał literki. W końcu przestał machać patykiem ( różdżką) i można było dostrzec nowy napis „ Lord Voldemort”. Co to za słowo??? Już chciał ogłosić, że to on wygrał, bo.... Ale zaraz, zaraz.... TAK!!! Yes, yes, yes!!! We are the champions!!! Chciało mu się śpiewać i skakać z radości!!! Poderwał się ze stołka i ucałował w oba policzki „kumpla”. „Kumpel” spłonął rumieńcem niczym młode wiejskie dziewczę. Wybiegł ze sklepu, zapominając o wypłacie (?!). Oj, zaskakuje nas dzisiaj... Był już na miejscu. Dumnym krokiem podszedł do lustra. Spojrzał na swe wspaniałe oblicze i powiedział : „Lord Voldemort”. Tak! Brzmi idealnie. Zadowolony z siebie poszedł spać.
***
Obudził się wcześnie, bo wyznawał zasadę: „Kto rano wstaje, ten władzę dostaje”. Taaa, to było jego motto życiowe, choć miał kilka innych sentencji na wyjątkowe okazje... ( no wiecie śmierć wuja itp.). Dziś był pełen werwy i radosny. Wszystko na razie się mu układało. Niedługo osiągnie szczyt złej sławy. Przydałoby się jednak mieć paru takich co by go słuchali. Ale jak ich znaleźć... Potrzebował kilku łebków na początek. Później kilku zastraszy, pogrozi im, potorturuje i jakoś się przyłączą. Musiał mieć tylko coś takiego... jakby to nazwać... Kapitał Początkowy. Nom. Dokładnie tak chciał to ująć. Ale jestem bystry- myślał szelmowsko gładząc podbródek.

Koło południa dalej nie wiedział jak zwerbować sobie popleczników. Chodził w kółko, drapał się po łepetynie i nic. W końcu wpadł na pomysł...
***

Gdy tylko ukazał się nowy numer „Anonsów” Voldzio ( ksywka weszła w użycie popołudniem dnia w którym została wymyślona) nieomieszkał go kupić. Przysiadł na ławeczce nerwowo kartkując biedną gazetę. Zatrzymał się na 7 stronie i w uśmiechu pokazał wszystkie swoje żółte zęby. Jego wzrok spoczywał na jednym z ogłoszeń:

Zatrudnię bezgranicznie oddanego czarodzieja na służbę do końca życia. Musi spełniać następujące kryteria:
- Niezbyt inteligentny ( żeby łatwo było nim rządzić)
- Musi być wyćwiczony w rzucaniu następujących klątw: Avada Kedavra, Cruciatus i Imperius ( mile widziane inne złowrogie zaklęcia)
- Nie może się przeciwstawiać i ma obowiązek zawsze słuchać moich rozkazów
- Być czystej krwi!!!

Już wkrótce
największy
czarnoksiężnik
Magicznego i
mugolskiego świata

Lord Voldemort


Jeszcze raz przeanalizował treść. Wydała mu się doskonała. Oprócz...
- Hmmm... Może za bardzo przesadziłem z podpisem...- zastanawiał się- Eeee tam! To przecież sama prawda! Jak moją Nagini kocham! ( takie słodkie stworzonko kupił sobie na urodziny)
***
Była godzina 15. W małej herbaciarni, różowej od podłogi po sufit siedziała zakapturzona postać. Spod szarego kaptura na ramiona spływały ciężko blond loki- efekt przedawkowania żelu do układania włosów. Na twarzy tego mężczyzny widać było ogromne zdziwienie. Rozglądał się ciekawie dookoła. Tak naprawdę szukał osoby, z którą był umówiony.
- Psssss, tutaj- dobiegł go cichy szept z sąsiedniego stolika.
Obejrzał się i zobaczył, że osoba trzyma w ręku gazetę. Wstał i podszedł.


Lord Voldemort chcąc się wtopić w tłum założył ciemne jeansy i jasną koszulę. Pewnie to tak wzbudziło zainteresowanie tego faceta.
- Witam. Nazywam się Lucjusz Malfoy...- przedstawił się nieznajomy
- Lucek?! Z ogłoszenia?!
- Tak- odparł nieco skrępowany
- Spoko! Spełniasz wymogi?
- Oczywiście. Cała moja rodzina jest czystej krwi!
- Umiesz rzucać Avada Kedavrę itp.?
- Pewnie! Znam też Sectumsempre, Tormente i wiele innych- odrzekł dumnie
- Cudownie! – Voldek nie krył zadowolenia
- To jak zostałem przyjęty?
- Oczywiście, ale resztę szczegółów proponowałbym omówić gdzie indziej...
- Dobrze
Zabrali płaszcze i wyszli


Będę wdzięczna za szczere oceny i komentarze. Jak się spodoba napiszę dalej Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sirith
Wilkołak



Dołączył: 24 Maj 2006
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Czw 17:06, 01 Cze 2006    Temat postu:

Jak obiecałam tak komentuję, poprostu uwielbiam taki typ humoru.

A przy tym prawie się zaKWIKałam na amen:
Cytat:
Ale zaraz, zaraz.... TAK!!! Yes, yes, yes!!! We are the champions!!!

Cytat:
„Kto rano wstaje, ten władzę dostaje”

Cytat:
Psssss, tutaj- dobiegł go cichy szept z sąsiedniego stolika.
Obejrzał się i zobaczył, że osoba trzyma w ręku gazetę. Wstał i podszedł.

Lord Voldemort chcąc się wtopić w tłum założył ciemne jeansy i jasną koszulę.
musiał w tym ciekawie wyglądać

Jednak najlepszy moment to ten z wymyślaniem ksywki dla Lordzia Voldzia (może się nie obrazi...)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mada_M
Wybranka Voldemorta



Dołączył: 05 Maj 2006
Posty: 211
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Czw 18:01, 01 Cze 2006    Temat postu:

Lisa opowiadanie po protu super! umiesz pisac pewien specyficzny rodzaj opowiadan ktore nie kazdy potrafi napisac... brawo! mozna sie usmiac do łez. bardzo mi sie podobalo. momenty w przyslowiem , opisem, i wybieraniem ksywki byly po prostu boskie. byle tak dalej!
pozdrawam !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madlen
Charłak



Dołączył: 21 Maj 2006
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Pią 16:20, 02 Cze 2006    Temat postu:

Mi się nie podoba.
Nawet do pisania parodii trzeba mieć dobry styl i jakiś pomysł. Trzeba też bardzo uważać, żeby nie przekorczyć granicy dobrego smaku, a ja sądzę że ją przekroczyłaś. Dodatkowo zwroty takie jak ksywka nawet w parodiach mi nie pasują. Może nie mam poczucia humoru.
A tak Ps. to ten fick w pewnien sposób przypomina mi " Lordzio Voldzio i spółka". Choć plagiatem nazwać chyba nie można i nie wiem nawet czy tamten czytałaś.
W każdym razie mi się nie podoba.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lisa
Wróżbita



Dołączył: 25 Maj 2006
Posty: 262
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Już nie z lochu...

PostWysłany: Śro 21:31, 14 Cze 2006    Temat postu:

Wklejam kiepskiego parta numer 2

Szli przez ciemny las, a droga strasznie się im dłużyła. Szczególnie Voldiemu. Czuł, że nogi zaraz mu odpadną. Lucek był dość małomówny, ale za to prezentował się wspaniale. Miał wyniosłą postawę. Dobrze ubrany i zadbany. Ciekawe jakiej wody po goleniu używa- zastanawiał się. Dobrze było mieć na swoje rozkazy kogoś takiego jak on. Uśmiechnął się. Sam był również przystojny, ale nie aż tak jak jego towarzysz. Ćwiczył jednak wysoką samoocenę. Codziennie z rana stawał przed lustrem i z powagą mówił „Voldek jesteś przystojny!”.
O czym myślisz?- usłyszał nagle
- Jesteś przystojny- wyrwało się zamyślonemu
- Co ty sobie wyobrażasz?
- Eeee przepraszam, mi wcale o to nie chodziło
- Opanuj się, ja mam żonę i dzieci!
- Z tego co mi mówiłeś jedno dziecko
- Możliwe...
- Nom
- Jak jesteś gejem to lepiej powiedz mi o tym teraz!
- Nie jestem!!!- oburzył się nie na żarty
- Ja myślę!
- Serio?
- Co?
- Myślisz?
- Nie wpieniaj mnie!
- Oplułeś mnie!
- Nie chciałem
- Na pewno?
- Tak!!!
- Spoko...

po 5 minutach

- Lucek?
- Hm?
- Daleko jeszcze?
- Skąd mam wiedzieć? To twoja kryjówka nie moja!
- No tak...

Po 10 minutach

- Daleko jeszcze?
- Nie wiem!!!

Po 15 minutach

- Mam pytanko...
- No?
- Ale się nie obrazisz?
- Nie
- Nie będziesz zły?
- Nie!
- Nie nakrzyczysz na mnie?
- NIE!!!
- Właśnie krzyczysz- powiedział Voldek z wyrzutem, a z jego oczu popłynęło kilka małych kropelek...
- Ej, Voldi, nie płacz...
- ...
- Wiesz co moja babcia zawsze mówiła?
- ...
- Kto zły, nie wie co to łzy!
- Masz rację, ale...
- Co?
- Ja nie płakałem- rzekł uśmiechając się łobuzersko- to gadżet ze sklepu Zonka! Sprawia, że jak zaciśniesz na nim rękę chce ci się płakać.
Ku ogromnemu zdumieniu Lucka wyjął z kieszeni płaszcza mały trójkącik..
***
- Dużą masz rodzinkę?
- Pochodzę z wielkiego starożytnego rodu...
- To już wiem
- Mam żonę i syna
- Fajnie
- Można tak powiedzieć...
- Jesteśmy na miejscu!
Przed nimi stał mały domek z powybijanymi szybami. Wokół rosła gęsta trawa, wśród której pełzał sobie dość spory wąż.
- Co to?
- Aaaa to Nagini! Choć skarbie do tatusia...- nie dał rady więcej powiedzieć bo zwierzątko go przygniotło i zaczęło go delikatnie lizać rozdwojonym języczkiem po twarzy. Lucek przyglądał się tej scenie z niekrytym obrzydzeniem. Widząc to Voldzio rzekł:
- Jej jad dobrze działa na cerę- uśmiechnął się
- Jad? Ona jest jadowita?!
- Raczej...
- To niech lepiej się do mnie nie zbliża, bo naślę na nią Zgredka!!!
- A co to?
- Zgredek to...- ledwo powstrzymał się od powiedzenia „skrzat domowy”- ... to mój smok!
- Masz smoka?
- Pewnie! A ty nie?
- Nie- Voldek popatrzył z zazdrością na Lucka- lepiej już wejdźmy
- Dobra
***
- Napijesz się soku z dyni?
- A masz ognistą?
- Gdzieś powinna być... O mam!
- To jak będzie z naszą umową?
- Zaraz przyniosę
Wyszedł do drugiego pokoju. Jak na złość zapomniał gdzie położył ten przeklęty kawałek pergaminu... Otworzył pierwszą szafkę. Trzeba zaznaczyć, że nie było to zbyt proste biorąc pod uwagę porządek w niej panujący. Tak więc nasz bohater chyląc głowę, aby nic na niej nie wylądowało przeszperał pół pomieszczenia i nic.
- Może ci pomóc?- dobiegł go głos siedzącego w jego ulubionym fotelu
- Nie, spokojnie. Poradzę sobie..., zaraz..., Tu jest! Otrzepał z kurzu umowę i podsunął pod nos Lucka:
UMOWA

Zobowiązuję się służyć Lordowi Voldemortowi. Obiecuję być mu wiernym, i oddanym. Przysięgam, że nie opuszczę go aż do śmieci, a może i jeszcze dłużej. Razem z nim będę mordował, torturował i inne takie. Zawsze przybędę gdy mnie wezwie. Od dziś będę jego śmierciożercą!

Oraz dobrowolnie dam sobie wypalić mroczny znak

....................................
podpis

- Sam układałeś ten tekst?
- No...
- Wygląda jak przysięga małżeńska
- Z czegoś musiałem czerpać inspirację!
- Dobra, nie obruszaj się...
- Podpisz
- Gdzie?
- O tu...
- Oki
- Tylko czytelnie
Voldek wziął do ręki pergamin z pięknym i czytelnym podpisem Lucka.
- Wyciągnij rękę!
- Po co?
- Muszę ci wytatuować mroczny znak...






Jak sa jakieś błędy to piszcie Sad


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
natasza
Początkujący czarodziej



Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Nie 23:29, 18 Cze 2006    Temat postu:

Ale JA widzę będy. Interpunkcja leży i kwiczy, o, chyba już się nie podniesie. Pomysł niestety - niet. Dobry smak przekroczony. Oczywiście, czasem można trochę w drugą stronę pożartować, ale całe opowiadanie w tym tonie - nie, stanowczo. A pierwszy odcinek to masakra techniczna. Spacje poszły się kochać chyba. Ale pocieszę cię, moja droga, że na początku pisania parodii zazwyczaj wszystko 0 jak u ciebie - jest przerysowane i niezbyt śmeiszne w rzeczywistości. U ciebei trafiłam na kilka smaczków, ale konkretnego szlifu wymaga to. a najlepiej - zostaw to. Tak samo jak Lafiel - pisz i czytaj dużo, dawaj do bety, rozsądnie publikuj.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Viviane Ruiz
Wilkołak



Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Dungeons

PostWysłany: Pon 21:21, 19 Cze 2006    Temat postu:

Cóż. Chcąc być sczerą powiem tak:
Czasami czytam parodie. Lecz najczęściej te dobre. Ta jednak mimo iż zapowiadała się ciekawie, a co najważniejsze śmiesznie, już mnie nie bawi.
Zgadzam się z Nataszą. Trochę błędów się wkradło.
Na dodatek, tak jak w barokowym nurcie marinizmu, tak w pisaniu parodii trzba mieć pomysł. I nie wystarczy tylko pisać o postaci, która rzadko w ff występuje, bo przecież istnieją wybitne opowiadania o Hermionie, bądź córce Voldemorta.
Parodia jest chyba jednym z najtrudniejszych gatunków. Co czytelnik, to inne poczucie humoru. Niestety...do mnie nie trafiłaś. Może następnym razem;)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lisa
Wróżbita



Dołączył: 25 Maj 2006
Posty: 262
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Już nie z lochu...

PostWysłany: Śro 12:53, 05 Lip 2006    Temat postu:

A ja bardzo dziękuję Nataszy i Viviane, bo ich opinie są najbardziej wartościowe. Wolę szczere wytknięcie błędów, bo dzięki temu można się doskonalić.

Cytat:
Oczywiście, czasem można trochę w drugą stronę pożartować, ale całe opowiadanie w tym tonie - nie, stanowczo


Przekonałam się teraz wiem Smile

Chyba popróbuję w innych gatunkach Wink Będę szukać i ćwiczyć, aż zacznie wychodzić coś dobrego. Nie mam zamiaru się poddawać i stroić fochów. Takie rady i krytyka wiele znaczą i są pomocnę. Dzięki dziewczyny.

Ps: szczególnie ważne jest to, że wasza krytyka nie jest obraźliwa, bo niektorym jak się nie podoba to okropne rzeczy wypisują.

Pozdrawiam Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Undine
Wróżbita



Dołączył: 05 Lip 2006
Posty: 256
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: z dna oceanu...

PostWysłany: Wto 12:04, 11 Lip 2006    Temat postu:

„Kto rano wstaje, ten władzę dostaje" Może to też będzie moje motto życiowe:D


Strasznie mi się podoba ten fik. Musze przyznać że to trzeba mić banie żeby napisać tak frajnego fika:D Duża dawka poczucia humoru i świetny klimat. Voldzio i Malfoy tak fajnie wypadli w tym opowiadanku że nie wiem.Very Happy

A do tego wszystkiego nie moge sobie wyobrazić Voldiego w czarnych jeansach...Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lisa
Wróżbita



Dołączył: 25 Maj 2006
Posty: 262
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Już nie z lochu...

PostWysłany: Czw 14:17, 13 Lip 2006    Temat postu:

Sirithuś (to za Lisiaka) moja droga groźbami się nie przejmuję. Jedyne co możesz mi zrobić, to zablokować na gg ( nie polecam tego sposobu, bo mam zapasowe konto XD), albo stuknąć w ekran, a ja i tak nie ucierpię.

Moimi żałosnymi [i]opowidaniami[i] się nie przejmuj i pisz dalej, bo inaczej będziesz mnie miała na sumieniu! Wiesz co ja zrobie jak w najbliżsyzm czasie nie przeczytam czy Sir pojechała do Hogwartu z Sevem i po co to popadne w nałóg? Tak w nałóg... A wiesz, że wtedy nie ma ratunku... Wiesz o czym myślę prawda? Łyżka mi cała zaszła! Mama mnie już przyłapuje... Ja sama się już na tym przyłapuję... <zaczyna chlipać>

Tak luszie przyznam się... Nie nie moge... "spokojnir Lisa, uspokuj się"

Już mi lepiej. A więc wieczorami siadam otwieram feralne opowiadanie wyżej wymienionej Sirith Czarnej lubej boskiego Severusa i po raz tysięczny zagłębiam się w lekturze JEDNEJ notki! Skandal, normalnie znam to już na pamięć. Ale to... to ... to jeszcze nie najgorsze... Ja... ja...
No dobra powiem już! Biorę łyżkę <zciemniała już> przynoszę... przynoszę sobie.... Nutellę!!! <nienawidze nutellli!> i tą łyżką... ja ją jem!!! <ryczę na całego>

Niedość, że Sir doprowadziła mnie do nałogu <trzęsie się, bo od wczoraj nie ma w domu Nutelli> to na dodatek częstuje mnie fragmentem o glanach. Umieeeeeram. Apelujemy do Sir, bo inaczej... inaczej....eeee... jeszcze się zobaczy!!!



Wasza jakże wielce zdesperowana, wytrącona z równowagi i trzęsąca się

Lisa


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lisa
Wróżbita



Dołączył: 25 Maj 2006
Posty: 262
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Już nie z lochu...

PostWysłany: Pon 14:15, 17 Lip 2006    Temat postu:

No dobra, nota (głubia, do niczego, kiepska, denna, beznadziejna i inne takie) jest. Nie będę jej tu wklejać (po co zaśmiecać takie ładne forum?), jakby co to na bloga zapraszam Wink Jak ktoś jeszcze adresu nie zna to po prostu lordzio myślniczek voldzio kropeczka blog następna kropeczka onet wiecie co i pl na koniec.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Drew
Mugol



Dołączył: 19 Cze 2006
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Czw 14:00, 20 Lip 2006    Temat postu:

Zgadzam się z Madlen w stu procentach. Przeczytałam kilka pierwszych akapitów i muszę stwierdzić, że Twoje opowiadanie nie przypadło mi do gustu. :-/ Po tych paru akapitach, nie chciało mi się już czytać dalej... Chyba powinnaś poćwiczyć trochę nad stylem pisania.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lochy Strona Główna -> Fanfiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin