Forum Lochy
Gdzie Snape mówi dobranoc...
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Przy kominku [niekanoniczne BARDZO, lekkie, odprężające]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lochy Strona Główna -> Fanfiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
natasza
Początkujący czarodziej



Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Nie 23:06, 18 Cze 2006    Temat postu: Przy kominku [niekanoniczne BARDZO, lekkie, odprężające]

Ostrzeżenia:
głupiutkie, odprężające, maksymalnie niekanoniczne i z paringiem SS/HG.


1. Cięta riposta i mysz bez głowy, czyli o Eliksirach (a szczególnie o jednym) w większości

- Nie masz racji.
- Mam.
- Ależ nie. Jeślibyś miała, uzyskałabyś moje potwierdzenie.
- O, a może od razu jakiś dekret? Już to widzę „Dekret O Posiadaniu Racji Przez Pannę Hermionę Granger W Kwestii Eliksiru Wielosokowego”, wydany przez hogwarckiego Inkwizytora Do Spraw Wszelakich...
- Nie sil się na sarkazm, Hermiono, bo ci nie wychodzi.
- A tobie za to zawsze. Jak ty to robisz?
- Co robię?
- No, wymyślasz te ironiczne uwagi.
- Jakie ironiczne uwagi? Ja?
- Severus...
- Tylko mnie nie zabij spojrzeniem. Nie wiem, ja to po prostu umiem.
- To podobno oznaka wielkiej inteligencji, więc...
- By się zgadzało.
- Chciałam powiedzieć, nie jestem przekonana, co do słuszności tej tezy.
- Mówiłem ci może coś o uszczypliwości na siłę, Granger?
- Ta-ak, panie profesorze.
- Od kiedy mówisz do mnie profesorze?
- Od kiedy ty mówisz do mnie Granger.
- ...
- Co jest?
- Myślę nad ciętą ripostą.

Milczenie

- I jak?
- Co; jak?
- Jak tam twoja cięta riposta?
- Noo... dobrze.
- Może ją wypowiesz?
- Wolę nie.
- A dlaczegóż to?
- Bo... Bo nie.
- To nie jest wytłumaczenie!
- Hm, uznajmy, że jest na tyle cięta i trafna, że uciekłabyś z tej komnaty z płaczem.
- A wtedy nigdy bym nie wróciła.
- Tego nie powiedziałem.
- Ale ja tak. Nie chciałbyś tego, co?
- Tego nie powiedziałem tym bardziej.
- Czyli mogę sobie stąd iść?
- Możesz.
- ...
- Nie idziesz? (szyderczo)
- Nie.
- Bo?...
- Bo ja tego nie chcę.
- Uwielbiasz mnie.
- Wcale nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Wiem, że tak.
- Nieważne. Ale nie.
- Dobrze, nieważne. Ale tak. Lecz powracając do głównego tematu – Eliksir Wielosokowy może się udać, jeśli myszy brakuje głowy.
- Nie może!
- Zakład?
- Zakład.
- O co?
- A o co chcesz?
- Ty coś wymyśl.
- Ty.
- Dobrze. Może o dziesięć punktów dla Gryfonów, danych przez ciebie Harry’emu na Eliksirach.
- Nigdy!
- Czyli boisz się jednak przegranej? Nie jesteś pewny swojej tezy?
- Oczywiście, że jestem. Ale sama myśl o Gryfonach, a szczególnie o tym jednym, budzi we mnie obrzydzenie.
- ...
- To znaczy, o większości Gryfonów.
- A który nie budzi w tobie obrzydzenia?
- Neville Longbottom.
- ...???
- No bo budzi wręcz przerażenie.
- Jesteś okropny.
- Wiem i jestem z tego dumny.
- Czyli się zgadzasz na taką stawkę?
- Tak, jeśli ty dasz dziesięć punktów Ślizgonom, a konkretniej Draconowi Malfoy’owi, w wypadku przegranej.
- Stoi.
- Nie boisz się porażki.
- Nie.
- Powinnaś.
- Nie, bo mam rację.
- Podaj dowód.
- Zrobiłam taki eliksir.
- Z myszą bez głowy??
- Tak.
- Wyszedł??
- Tak.
- Niemożliwe!...
- Ależ możliwe. Zrobiłam to na drugim roku.
- Zaraz, zaraz... czy to ty ukradłaś mi składniki z moich zapasów?
- No... Tak jakby. Ale to dlatego, że chciałam pomóc Harry’emu, bo myśleliśmy, że to Malfoy...
- Nie wierzę. Ukradłaś ważne składniki Mistrzowi Eliksirów, przyznajesz mu się do tego, nie odczuwasz i skruchy i jeszcze kłócisz się o poprawne działanie eliksiru wykonanego z ukradzionych rzeczy! Jesteś niemożliwa.
- Wiem i jestem z tego dumna.
- Ech.. Nie chciałbym się, powtarzać, ale...
- ...nie wyszło mi, wiem.

Cisza.

- Ehem... Tego... Hermiona, ale... Wyszło?
- Ha! Wiedziałam!
- ...(złowrogie spojrzenie)
- No wyszło, wyszło. Działało bez zarzutu.
- Ale to znaczy, że... pomyliłem się w opisywaniu tego w mojej książce.
- Na to wygląda.
- Ale to bardzo ważny przełom w dziedzinie Eliksirów!
- Nikt wcześniej nie odkrył, że brak jakiejkolwiek części ciała padliny nie ma znaczenia, w gruncie rzeczy?
- Jeśli zwierzę miało być w całości – miało być i tyle. Nikt nie był na tyle głupi, żeby eksperymentować.
- Dziękuję.
- To ja, mhm, dziękuję. Idź już.
- Idziesz zbadać sprawę, co?
- ...
- Przez najbliższe kilka miesięcy z Twoich lochów będzie się unosić szarawa mgiełka, a ty będziesz tak zajęty, że nie dość, że nie znajdziesz dla mnie czasu, to jeszcze będziesz zapominał o lekcjach i posiłkach, a jak już wyjdziesz, będziesz chodził tak zamyślony, że będziesz wpadał na wszystkie kolumny zamkowe i je przepraszał.
- Co ty nie powiesz... Ładnie wymyślone.
- Nie wymyśliłam tego.
- Nie?
- Profesor McGonagall mi powiedziała.
- Doprawdy?...
- Tak. I powiedział jeszcze, że od jakiegoś czasu jesteś zupełnie odmieniony.
- Ciekawe.
- Też tak uważam,
- No, idź już, dziecko, późno jest.
- Dobranoc, profesorze.
- Od kiedy... Znaczy, dobranoc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
natasza
Początkujący czarodziej



Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Nie 23:07, 18 Cze 2006    Temat postu:

2. Dupotter na wagę złota, czyli teoretycznie o Chłopcu Złotym Niczym Znicz

- Czemu właściwie jesteś tak do nich uprzedzony?
- Nie jestem. Ja ich nie lubię zwyczajnie.
- Bez powodu.
- Z powodami.
- Jakimi?
- Potter to zarozumiały bubek, a Weasley to bezmózga marchew.
- Ron nie jest kretynem.
- Ależ jest. Sądzi po pozorach, ma rodzeństwo-idiotów i dużo je.
- A co to ostatnie ma wspólnego z jego rzekomym kretynizmem??
- Yhm...
- Nieważne. Jesteś uprzedzony. Harry nie jest zarozumiały.
- Nie? No to tylko mi się pomyliło, masz rację, przepraszam.
- Co??
- Żartowałem.
- Severus!
- Hermiona, wiesz, że mam rację, tylko nie chcesz tego przyznać.
- Nie mam nic do przyznawania. Harry potrafi być ujmujący.
- W takim samym stopniu, co Czarny Pan.
- Jest świetnym materiałem na przyjaciela!
- A aksamit na odświętną szatę.
- Po prostu nienawidziłeś jego ojca.
- Też. Ale on jest zbyt do niego podobny, żebym go mógł lubić.
- Przesadzasz. Ja go lubię, ty nie możesz?
- Nie.
- Elokwentny dziś jesteś, nie ma co.
- Nieważna jest ilość, a jakość, droga panno Granger.
- Bardzo zabawne.
- Mógłbym też przytoczyć znane mugolskie powiedzenie, że mowa jest srebrem, a milczenie złotem.
- Ale nie zrobisz tego, rzecz jasna.
- Nie, bo to byłoby nieuprzejme.
- Co ty nie powiesz... A myślałam, że nie zrobisz tego, bo każde słowo jest na wagę złota?
- No, teraz mogło być. Aczkolwiek, to i tak nie w MOIM stylu.
- Jasne.
- Sugerujesz coś innego?
- Tak. Że boisz się przyznać, że niedługo ci dorównam. Tylko brakuje mi tego twojego paskudnego tonu.
- Panna Granger sądzi, że zabicie mnie śmiechem to dobry pomysł?
- Tak, o ten ton mi chodziło. Jak ty to robisz, że mówisz takie ohydne uwagi takim oślizgłym tonem, a jednocześnie masz tak jedwabisty głos?
- Magia, moja droga.
- Jakbym słyszała Dumbledore’a.
- Bo to jego szkoła. Każdy ma swoją własną magię.
- Ja nie.
- Masz
- Nie.
- Tak.
- Jaką?
- Dłonie.
- Co?
- Słyszałaś. Dłonie.
- Dlaczego?
- Są bardzo...ładne.
- Tak?
- ...
- No, powiedz coś.
- ...
- Dobrze. Może powrócimy do tematu głównego.
- Tak, mów do mnie jeszcze. No, jaki jeszcze jest ten cudowny Dupotter?
- Nie mów tak na niego. Nie masz podstaw.
- Mam.
- Jakie?
- Jego twarz wygląda jak, nie przymierzając, tyłek Goyle’a.
- Nie. Mów. Tak. O. Harry’m.
(prychnięcie)
- Skąd wiesz, jak wygląda tyłek Goyle’a?
- Hermiona!
- Dobrze, dobrze. Żartowałam. A tak poza tym, czy on nie jest przypadkiem jednym z twoich ukochanych Ślizgonów?
- Owszem.
- To dlaczego go obrażasz?
- Nie muszę go uwielbiać, bo jest w moim Domu. Muszę być solidarny i pokazywać to światu zewnętrznemu.
- Ciekawa teoria.
- Też tak sądzę. Ale mieliśmy rozmawiać o Potterze, nie o Ślizgonach.
- No więc jest odważny.
- Odwagą możemy też nazwać wskoczenie do kręgu Śmierciożerców i krzyknięcie „Jestem mugolem”, ale to po prostu głupota.
- Harry nie jest głupi!
- A jak nazwiesz kogoś, kto nie umie się wypowiadać pełnymi zdaniami, tylko duka „eeee”?
- Stresujesz go!
- A mnie Longbottom.
- Szukasz dziury w całym.
- A ty chcesz mnie zmusić do kochania Nieszczęsnej-Sierotki-Która-Chce-Mieć-Święty-Spokój-Najlepiej-Na-Bahamach-Za-Galeony-Podatników.
- Harry ma wystarczającą ilość pieniędzy, aby wybrać się na Bahamy na własna rękę!
- Powiedział ci, ile ma na koncie? No tak, ale on nie jest zarozumiały, skądże. Rozumiem, Hermiono.
- To jest wredne!
- A czy ja mówię, że nie jest?
- Dobrze wiesz, że tak nie było.
- Skąd mogę wiedzieć?
- Jesteś okropny.
- To po co tutaj przychodzisz?
- Sama nie wiem. Może powinnam przestać.
- Może.
- A więc przestanę. Na zawsze, nieodwołalnie.
- A nie powinnaś przypadkiem jęknąć rozdzierająco „Severusie, odchodzę od ciebie”?
- ...
- No bo powinnaś.
- Jeśli cię to usatysfakcjonuje...
- A kto mówił coś o satysfakcji?
- Wydawało mi się, że o to ci chodziło.
- Źle ci się wydawało.
- A więc o co chodziło?
- O... O zasadę.
- Doprawdy?
- Tak.
- Nie słyszałam o niej nigdy.
- A to znaczy, że nie istnieje, Panno-Wiem-To-Wszystko?
- Nie, oczywiście, że nie. Ale akurat ta z pewnością nie istnieje.
- Nie?
- A tak?
- Zawsze się tak robi.
- A słyszałeś kiedyś o nakazie melodramatyzowania i lukrzenia przy rozstaniu z partnerem?
- Jestem twoim partnerem?
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie.
- Przepraszam, że żyję. (sarkastycznie)
- Nie musisz.
- Dziękuję ci BARDZO.
- Nie ma za co, cała przyjemność po mojej stronie.
- To jestem, czy nie?
- Kim?
- No, twoim... partnerem.
- A kto tak powiedział?
- Ty.
- Nie pamiętam.
- Hermiona!
- No co?
- Jestem?
- Nie wiem.
- ...Do diabła z tobą.
- Robi się. Żegnaj, Severusie.
- Dobranoc.
- To było „żegnaj”. Już nie będę przychodzić.
- Dobrze.
- ...
- ...
- To... Jutro, o tej samej porze?
- Tak.
- Dobranoc, Hermiono.
- Dobranoc, Severusie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
natasza
Początkujący czarodziej



Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Nie 23:08, 18 Cze 2006    Temat postu:

DLA KOPCIKA I ELLENTARI

3. Ci-Którzy-Się-Prześligują, czyli o seksie po inszemu

- Dlaczego TY nie lubisz ICH?
- Bo to ONI nie lubią MNIE.
- Aha, no tak. Nie lubią Wspaniałej-Panny-Wiem-To-Wszystko i już są be, co?
- Nie, to wcale nie tak!
- A jak niby?
- Są dla mnie wredni.
- ...
- Nazywają mnie szlamą.
- Jesteś nią.
- Severus!
- No co?...
- Nie należy tego podkreślać, bo to nie ma znaczenia. I nie „szlama”, a „osoba mugolskiego pochodzenia”.
- To ładna nazwa na coś brzydkiego.
- Słucham??
- Chodzi mi o to, że określenie „osoba mugolskiego pochodzenia” jest czymś w rodzaju słowa „penis”, określającego męski narząd płciowy.
- ...??
- Noo... Brzmi wcale nie lepiej od oryginału.
- Cóż za teoria...
- Lepsza taka niż żadna.
- Jasne.
- No i dlaczego jeszcze nie lubisz Ślizgonów?
- Są po prostu niemili, zadufani i aspołeczni.
- A zastanawiałaś się kiedyś DLACZEGO tak jest?
- No, oni tacy są po prostu.
- Błąd,
- Co?
- Zła odpowiedź. To wy ich tak ukształtowaliście.
- Kto „my”?
- Uczniowie z innych domów.
- Jak to?
- Sądzicie po pozorach. Ze Slytherinu wyszło kilku złych magów, ale nie zaprzeczysz, że potężnych. Ale patrzy się zazwyczaj tylko na zło, nie na moc.
- No tak, ale...
- Nie ma żadnego „ale”. Slytherin jest kozłem ofiarnym, bo to od nas wyszedł Czarny Pan.
- Możliwe, ale przecież nikt ich nie dyskryminuje. A ty nawet im zanadto pobłażasz.
- Czasem muszę, a czasem chcę.
- Czemu chcesz?
- Bo nikt inny tego nie robi.
- To proste – nie zasługują na to!
- Teraz to ty sądzisz po pozorach, a do innych masz o to pretensje.
- No, ale to oni zaczęli...
- Kto?
- Choćby Malfoy.
- Co z nim nie tak?
- Jest zboczoną fretką z głową wsadzoną we własny tyłek.
- Co??
- No, fretką jest sam-wiesz-czemu. Zboczony, bo zamiast patrzeć w oczy, patrzy się na biust. A jest tak ograniczony, że czasem obawiam się, że nie widzi nic poza swoim arystokratycznym zadem.
- No, ale to tylko jeden Malfoy i kilkoro jego goryli. A znasz innych Ślizgonów?
- ...
- No właśnie. A wielu z nich to inteligentni, ambitni ludzie, którzy wcale nie mają żadnych uprzedzeń rasowych, tylko że wy ich nie dostrzegacie.
- My?
- Z innych Domów.
- Ale...
- Tak, tak, znam jeszcze jeden mit o nas, Ślizgonach. Że mamy wybujały temperament seksualny.
- Yhm, Severus, nie to chciałam powiedzieć, hahah.
- Muhahha.
- Czemu „muhaha”?
- Co?
- Nieważne.
- Zdekoncentrowałaś mnie. (z pretensją)
- Och, PREPRASZAM.
- ...
- Czemu milczysz, Severusie?
- Bo nie mam już nic do powiedzenia.
- Nic o wybujałym temperamencie seksualnym Ślizgonów?...
- Nic.
- CO??
- O tym się nie mówi, o tym trzeba się przekonać.
- ...
- Czemu ty teraz nic nie mówisz?
- Zastanawiam się.
- Nad czym?
- Jak się przekonać o temperamencie.
- Czyim??
- Pewnego Ślizgona.
- ...
- Skąd takie przypuszczenia?
- Cóż...
- No mów!
- Nie wiem, prawdę mówiąc. Ale może zmieńmy temat?
- Dlaczego?
- Bo, hm, mieliśmy rozmawiać o Ślizgonach. (odpina jeden guzik u koszuli)
- Rozumiem. (ukrywa uśmieszek)
- No to, powracając do tematu, może umówię cię z którymś z nich?
- Na randkę?
- NIE!!
- ...
- Znaczy, nie, nie sądzę. Myślałem o zaaranżowaniu spotkania z jakąś... m-m-miłą dziewczyną.
- ...
- Dlaczego się śmiejesz?
- Nic, nic. Miłą dziewczyną, powiadasz?
- Dokładnie. Mam taką na piątym roku. Inteligentna, bystra, trochę nieśmiała...
- Ładna?
- Tak. Znaczy... Nie!
- ...
- Nie, na pewno nie.
- ...
- No, Hermiona...
- ...
- Nie denerwuj się.
- Nie denerwuję się!
- Przecież widzę, że...
- Dlaczego miałabym się denerwować?
- Racja, ale...
- Nie przetrwaj mi!
- Ale to ty mi...
- Powiedziałam coś!
- ...
- Ja się wcale nie denerwuję!
- Dobrze, kochanie.
- No i chciałam ci jeszcze oznajmić, że...
- Że co?
- ...
- Hermiona, co jest?
- Powiedziałeś.
- Co powiedziałem?
- Powiedziałeś do mnie „kochanie”.
- Niemożliwe.
- A jednak.
- Nie zrobiłem tego.
- Zrobiłeś.
- Na pewno nie.
- Tak.
- Założę się, że się przesłyszałaś. Czasem się słyszy to, co się chce usłyszeć.
- Ze co proszę?
- To, co słyszałaś.
- Wolałabym usłyszeć coś innego, Severusie.
- Nie wątpię.
- Nie usłyszę?...
- Oczywiście, że nie. Za kogo ty mnie masz?
- ... (niezrozumiałe mamrotanie)
- Proszę?
- Noo... Nic.
- Mów.
- E-e.
- Upodabniasz się do Pottera, naprawdę!
- To komplement.
- Według mnie nie.
- Dlaczego?...
- Znów zaczynasz?
- ...
- No, jeśli tak lubisz słuchać, co o nim mówię... Bo zachowuje się, jakby miał wieczny skurcz analny.
- ...??
- No co?
- Severusie!
- Nie krzycz na mnie.
- Wcale nie krzyczę!
- Owszem, krzyczysz.
- Nie!!
- Tak.
- NIE!
- Tak.
- Nie chcę się kłócić.
- Ja też nie.
- Chcesz mnie zabić śmiechem?
- W żadnym razie.
- A jak wolisz? Pewnie preferujesz trucizny...
- Nigdy bym cię nie skrzywdził.
- Nigdy.
- Tak.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
natasza
Początkujący czarodziej



Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Nie 23:08, 18 Cze 2006    Temat postu:

4. Ups!

- Mm, to ciasto jest naprawdę pyszne. Zawsze wiedziałam, że do twojej osobowości pasuje umiejętność gotowania i pieczenia!
- Zamówiłem je w Hogsmeade. Chyba jednak nie spełniam oczekiwań.
- Czyich?
- Twoich, względem mojej osoby.
- Nie tak chciałam, by wyszło. Miałeś umieć gotować...
- Przepraszam, że nie umiem.
- Straciłem CIS-a?
- CO straciłem?
- CIS-a. Znaczy się, cynizm, ironię, sarkazm.
- ...
- Tak mówią wszyscy.
- Wszyscy, czyli kto?
- No, wszyscy.
- Co jeszcze mówią?
- Och, różne rzeczy. Ale z tego co wiem, to jesteś bardzo popularny,.
- W jakim sensie?
- Takim, że twoje zdjęcia wiszą nad łóżkami większości dziewczyn w Hogwarcie, chociaż nigdy by się do tego nie przyznały.
- ... (mina pełna przerażenia)
- I wiesz, wieczorami lubią się wpatrywać w twoją twarz i...
- Przestań, to okropne.
- Dla ciebie?
- Dla nich.
- ...
- Odejmę im za to punkty!
- Wszystkim?
- Ta-ak.
- Ale za co? Nie złamały żadnego punktu regulaminu.
- Hm... Mogę to zakwalifikować jako próbę trwałego samookaleczenia oczu.
- ... (histeryczny śmiech)
- Co cię tak śmieszy, Granger?
- Nie, nic... Nic zupełnie.
- Dobra. Niech będzie.
- Severusie... Jaka jest twoja ulubiona potrawa?
- ??
- No, wiesz... „Powiedz mi co jesz, a powiem ci kim jesteś”.
- ...
- No mów!
- (niezrozumiałe mamrotanie)
- Co?
- Kanapki z Nutellą... I galaretka truskawkowa...
- (opętańczy śmiech)
- Co w tym zabawnego? (krzywy uśmieszek i złowieszcze spojrzenie)
- Hahaha... Jak się wszyscy dowiedzą, że Naczelny Postrach Hogwartu uwielbia NUTELLĘ, a nie marynowane pierwszaki... Hahaha...
- Nic nie powiesz.
- Dlaczego tak uważasz?\
- Bo wtedy ja powiem, że masz moje zdjęcie nad łóżkiem.
- Nie mam! (rumieni się)
- Jasssssne.
- Nie wiem, co pan insynuuje profesorze.
- Dobrze już, dobrze. (kpiące i bardzo sugestywne uniesienie lewej brwi)
- ...
- Miałaś mówić kim jestem, wnioskując z mojego jadłospisu...
- Nie mam ochoty.
- No to powiedz co TY lubisz jeść, a powiem ci kim jesteś.\
- Szarlotkę z bitą śmietaną.
- Nie znoszę ciast.
- Naprawdę? To dlaczego kupiłeś to tutaj?
- Bo ty lubisz.
- Och.
- ...
- ...
- Spójrz mi w oczy.
- Z zasady nie eksperymentuję z materiałami wybuchowymi, panie profesorze.
- ...
- Właśnie, moje pierwsze słowo to „dynamit”.
- Słucham?
- Pierwszym słowem, jakie wypowiedziałam, było słowo „dynamit”. Mama była bardzo niepocieszona.
- Domyślam się.
- A twoje jakie było?
- „Ja”.
- Co ty?
- Moje pierwsze słowo to „ja”.
- O Merlinie...
- Słucham, panno Granger?
- Właśnie się dowiedziałam, że od dziecka koncentrował pan swoją uwagę głównie na sobie, panie profesorze.
- I to mówi ktoś, kogo pierwszym słowem było „dynamit”. A dlaczego właśnie?...
- Tata bardzo lubi westerny.
- Westerny?...
- Filmy o kowbojach... No, nieważne.
- Nieważne. (nagły wybuch śmiechu)
- Co się stało?
- Nic, naprawdę. ([i[nadal się śmieje[/i])
- No co?
- Bo... tak sobie pomyślałem... wyobrażasz sobie małe Potterki?...
- Zaraz zaczynają się zajęcia.
- Popołudniowe Eliksiry, racja. Wyjdź, muszę się przebrać.
- ... (znaczący uśmiech)
- Wyjdź, kobieto!
- Przecież idę...
- Minus pięć punktów od Gryffindoru.

PRZERYWNIK ŚWIADOMY, ACZ CIĄGLE SIEDZIMY W TEMACIE...

Lekcja Eliksirów

- Potter, co ty robisz?
- Eliksir Na Bezsenność.
- Eliksir, powiadasz. Dla mnie to nie wygląda jak eliksir.
- ... (wściekła mina)
- Nie wykrzywiaj się, Potter, bo ci tak zostanie.
- I będę wyglądał jak pan...
- Potter, ja wiem, że byłeś chowany w komórce, ale to i tak nie powód, żebyś się tak zachowywał. Gryffindor traci dwadzieścia punktów. (przenikliwy szept)
- Jest pan... (pociągnięcie za rękaw przez Hermionę i cisza[i])
- Nie odzywaj się niepytany, Potter, jeśli nie chcesz stracić wszystkich swoich wystających kończyn.
- Zamknij się, Malfoy!
- Szlama...
- Dracon, szlaban.
- Za co?
- Odezwałeś się w mojej obecności nie na temat.
- ...
- Dobrze ci tak, Malfoy! ([i]głupawy uśmiech)
- Weasley, Gryffindor traci piętnaście punktów za znęcanie się nad stworzeniami żywymi.
- ....
- Dlaczego ja zawsze muszę mieć do czynienia z idiotami?
- Ciągnie swój do swego...
- HARRY! Miałeś być cicho!
- Co, przeniosłaś się do Slytherinu, Hermiono?
- Ronaldzie, natychmiast to...
- Przebywanie z wami obniża moją inteligencję emocjonalną. Za obrazę nauczyciela minus pięćdziesiąt punktów od Gryffindoru, za krzyki na lekcji minus dwadzieścia, a Weasley ma szlaban za dokuczanie koleżance. Razem z Malfoy’em, dziś wieczorem w moim gabinecie. Jasne?
- ...
- Jasne?
- Tak. (chórem)
- Więc wracamy do lekcji. Kto opowie nam o właściwościach smoczej krwi? Granger, nie machaj tak ręką, bo jeszcze komuś oko wydłubiesz.
- Co pan powiedział??
- Granger, uspokój się albo zaraz bardzo się pogniewamy.(szeptem przy jej ławce)
- Czy mam rozumieć, że już się pan pogniewał, czy wykonanie owej groźby nastąpi w najbliższej przyszłości?
- Granger, szlaban. Z Weasley’em i Malfoy’em.
- Tak, panie profesorze.
- No więc czy ktokolwiek zna właściwości smoczej krwi, oprócz panny Granger?
- ...
- Nikt? Cóż, mogłem się tego spodziewać. Na następną lekcję każdy z was napisze trzy rolki pergaminu na temat wykorzystania smoczej krwi w eliksirach.
- ... (jęki)
- Klasa wolna. Do widzenia.
- Co tutaj jeszcze robisz, Hermiono?
- Proszę nie mówić do mnie po imieniu.
- Hermiona, posłuchaj...
- Nie będę nic słuchać! Może mi pan wlepić jeszcze z dziesięć szlabanów, ale za skarby świata pana nie wysłucham, profesorze!
- Granger...
- Bądź cicho!
- Minus pięćdziesiąt punktów od Gryffindoru.
- Cały pan. Herbatki, ciasteczka, a tak naprawdę...
- Dobrze, a więc koniec tego dobrego, Granger. Droga wolna, do widzenia.
- A żeby pan wiedział!
- Dobrze!
- Dobrze!
- Dobrze!
- Dobrze!
- Dobrze!
- . ..
- ... (trzaśnięcie drzwi)
- O, cholera. Co ja, na ssawki na dupach sklątek Hagrida, narobiłem?

CDN


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vardamerethiel
Niewymowny



Dołączył: 24 Maj 2006
Posty: 414
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Bielsko-Biała

PostWysłany: Pią 11:48, 23 Cze 2006    Temat postu:

Świetne! To jest to co lubię najbardziej, takie sympatyczne luźne sytuacje, lekki humor, ciekawa konfrontacja bohaterów, naprawdę świetnie udał Ci się ten tekst!


Proszę o dalszą część komentarza, ta jest za krótka-V


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vics
Wilkołak



Dołączył: 23 Cze 2006
Posty: 190
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: z daleka

PostWysłany: Nie 22:10, 25 Cze 2006    Temat postu:

aż mnie korci by powiedzieć jedno jedyne słowo:
zaje***te

*_*

*niemy zachwyt*


Proszę o dalszą część komentarza, ta jest za krótka-V


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
AshTray
Szaman



Dołączył: 04 Lip 2006
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: z nikąd

PostWysłany: Pon 1:36, 07 Sie 2006    Temat postu:

<myśli,myśli i myśli,a Magiczne Jadowite Pióro krąży i świszcze złowieszczo>
Bardzo mi przykro to mówić,ale...ale...
<dławi się własnymi słowami >
ale...to jest DOBRE.To jest do jasnej ch...ry po prostu dobre!
< wytęża swój ślizgoński móżdżek...>
<tak! udało się! jest jakieś ale!>
Nie znoszę, nie toleruję,jestem uczulona,rzygam tym już <tak,tak,zapamiętajcie wreszcie wszyscy, "rzygać" piszemy przez "RZ" , jeśli chcemy żyć w zgodzie ze słownikiem...>... Czym? Tym niekanonicznym,pasqdnym i nierealnym paringiem.
Ale to takie moje odczucia.I wypadałoby coś zrobić z tą niekanonicznością...ja w takich przypadkach wymagam wyjaśnień, dlaczego zaistniała owa sytuacja...potrzebuję powodów i motywów działania takiego autora...
Esh...mimo to...i tak na + Smile
<z ciężkim sercem uspokaja swoje pióro>
Pozdrawiam.Pisz więcej :*
Czekam i będę czytywać regularnie.Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sirith
Wilkołak



Dołączył: 24 Maj 2006
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Pią 4:44, 11 Sie 2006    Temat postu:

Wybacz natasza, że tak krótko ale nie mogę nic z siebie wydusić oprócz jednego wielkoego

KWIIIIIIIIIIIIIK!

uwielbiam dialogi i czekam na ciąg dalszy z niecierpliwością.

PS. przepraszam za brak konstruktywności ale jeszcze pokwikuje a i godzina jest bardziej do spania niż pisania...



Proszę o dalszą część komentarza, ta jest za krótka. Edytuj-V


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vexia
Szaman



Dołączył: 19 Sie 2006
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/4

PostWysłany: Śro 14:20, 23 Sie 2006    Temat postu:

Ładne. Podobają mi się takie opowiadania, mają swój urok. Opowiadania o parringu SS/HG są śliczne, chociaż nie wszędzie. Tutaj bardzo mi się podobało, bo to:
a) nie jest gniot
b) nie ma poważnych błędów
c) nie ma Marychy Suzan
d) styl jest w miarę
e) jest BARDZO lekkie
f) ma miłą atmosferę
g) styl jest znośny <komplement w moim komentarzu>
W mojej skali mogę dac temu opowiadaniu.. 6,5 na 10 XD


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Vexia dnia Pią 22:43, 25 Sie 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
natasza
Początkujący czarodziej



Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Pią 10:28, 25 Sie 2006    Temat postu:

Można skasować tę wiadomość po jej przeczytaniu.
KOMENTARZU, nie KOMENCIE, Vexio.
Dziękuję.

Nataszko, ja jestem Vexia, czyli odmieniam się Vexiu. Albo Vex. Ale nie Vexio. Kochanie, teraz słowo "komencie" występuje wszędzie i ja też go używam. Grash wiem, że niektórzy nie wiedzą o istnieniu komenatrza i komenta, ale najwyższy czas się dowiedzieć. Dziękuję, V

Odmiana jest poprawna, ale skoro wolisz Vexiu, to okej. Twoje prawo, nie? Smile
'Koment' to nie słowo polskie. Kurczę, nie chcę wyjść na jędzę, ale MODERATORZY działu LITERACKIEGO powinni pisać po POLSKU, prawda? Więc postuluję o to albo zmywam się z tego forum zanim się właduję w jakąś kłótnię - na tym polu mam doświadczenie. Jak tylko mówię coś o niepoprawnym języku, to się czepiają, więc ja wtedy olewam forum. Nie chciałabym tego tutaj...

Pozwoliłam sobie scalić... szkoda takiego opowiadania na offtopicki. Widzisz, ja jestem betą polsko - angielską, bo angielskie teksty też można mi podsyłać. I wiersze, bo sama piszę także po angielsku... jeśli tak bardzo Cię to kochanie irytuje, to będę pisać komentarze, a nie komenty;) i ja wcale nie chcę się kłócićWink poprostu mamy odmienne zdanie i tyle:) pozdrawiam Vex
P.S Już poprawiłam;p


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
natasza
Początkujący czarodziej



Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Pon 16:58, 16 Paź 2006    Temat postu:

DLA ARIAN, bo we mnie chyba wierzy... Cały odcinek jest w pełni napisany po przeczytaniu Twoich komentarzy, więc należy się wybitnie Tobie. Za inspirację dziękuję także klasie 2a i 2b, bo miałam dużo czasu na myślenie, kiedy nudziliśmy się na próbach do pożegnania klas trzecich. Szczególnie – Martynce i Mateuszowi, za dużo, dużo rozmów. Dobrze jest nie pamiętać o G., prawda, Marti? Wink To już jest koniec, ale - na pocieszenie? – wrócę niedługo z drugą częścią tego, ale chyba już nie tylko w formie dialogowej... Zresztą zobaczymy jak wyjdzie. Enjoy!
To był wstęp pisany jeszcze przed wakacjami. Wtedy myślałam, że się wyrobię. Niestety – nie wyszło, mea culpa. A nawet nie mea – tak wyszło. Jestem biedna, neiszczęsliwie zakochana, przywalona obowiązkami. I nie mam weny na fanfiki – co chyba widać. Ale to dociągnę do końca, bo wraca mi natchnienie. Belistra – dzięki za orzeźwienie. Liczę na dalsze zachęty Wink


[5]5. Czasami trzeba różne rzeczy pozmieniać, czyli niestandardowy koniec, ale kiedyś musiało to nastąpić... [/b]

Szlaban.
Jak mógł dać jej szlaban?
Jak mógł być aż TAKI okropny?
Wiedział jak. Musiał, był w końcu cholernym szpiegiem. Merlinie!...
Usiadł ciężko przy biurku i ukrył głowę w ramionach. Jak teraz z tego wybrnąć?
„Żeby jeszcze ona miała szlaban sama, ale nie!... Łasic i tchórzofretka też będą. Ale się dobrali, dwa wredne gryzonie. Gdzie jest jakaś trutka na szczury?...”

*

- Hermiona, przestań czytać.
- Dlaczego? – dziewczyna spojrzała ze zdumieniem na przyjaciela.
- Szlaban u Snape’a, nie pamiętasz? Z Malfoy’em – skrzywił się Ron.
Hermiona zatrzasnęła książkę i powiedziała ponuro:
- Ja nigdzie nie idę.
- Co? – zdumiał się Ron. – Harry, słyszałeś? Ona chce opuścić szlaban u starego nietoperza! – W jego głosie brzmiał podziw, lekka irytacja i zaskoczenie. Stojący obok niego przyjaciel tylko pokiwał głową. On, w przeciwieństwie do Weasley’a dobrze wiedział, że panna Granger wymykała się potajemnie najpierw na lekcje uzupełniające Eliksirów, a potem na towarzyskie spotkania z profesorem. W końcu od czego był mapa? Nie wiedział o co chodzi, ale wolał nie wnikać zbytnio w tę sprawę. Z kilku powodów. Pierwszym był jego stosunek do Snape’a – nienawidził go. Ale ufał przyjaciółce i jej rozsądkowi. Drugim z powodów były przypuszczalne reakcje Hermiony i nauczyciela na wieść o tym, że on wie o ich tajnych schadzkach. Po trzecie, Ron. Jak zachowałby się jego najlepszy przyjaciel? Tego Harry wolał również nie wiedzieć. Tak więc milczał i nie myślał o tym za dużo, nadal kochając Mionę jak siostrę i nie cierpiąc Mistrza Eliksirów. „Taak, Potter, najłatwiej to iść na łatwiznę i zajmować się tylko sobą, co?” – słyszał często w głowie cichy głosik. Ale Harry starał się go ignorować – Hermi na pewno wie co robi, a on nie był już głupim smarkaczem, który wtrącał się w każdą jej decyzję. „Ta rola przypada Ronowi’, pomyślał, uśmiechając się w duchu, natychmiast karcąc się za nazywanie przyjaciela nieznośnym smarkaczem.
- Uważam, że powinnaś iść – powiedział głośno i nachylił się nad przyjaciółką, szepcąc jej do ucha – bo inaczej on pomyśli, że stchórzyłaś. – Chciał dodać „i że ci nie zależy”, ale nie chciał spędzić najbliższego miesiąca w Skrzydle Szpitalnym. I tak zaryzykował, że powiedział cokolwiek.
Przyjaciółka spojrzała na niego niczym wyjątkowo urażony hipogryf.
- A gucio prawda! Już ja mu pokażę! – krzyknęła, po czym wybiegła z Pokoju Wspólnego, rzucając tylko przez ramię – Biblioteka!
- Narowista się ostatnio coś zrobiła – stwierdził Ron.
Harry przytaknął mu machinalnie, patrząc z troską za Hermioną. Co ona, u diabła, chce zrobić?
Harry postanowił interweniować. Powiedział Ronowi, że pójdzie z nią porozmawiać, „a ty, Ron, lepiej zajmij się odrabianiem zielarstwa”. Potter szedł wąskim korytarzem prowadzącym z Wieży Gryffindoru do Głównego Holu zastanawiając się jak właściwie przeprowadzić tę rozmowę. „Cześć, Hermiono, tak sobie pomyślałem... Chcesz mi może opowiedzieć coś o swoim stosunku do Naczelnego Wija Hogwartu?” Nie, nie wija, poprawił się w myślach, wije to nie węże. Może do Żmii? Albo Kobry? Cholera. Już był pod biblioteką, ale nadal nie miał pomysłu JAK właściwie porozmawiać z Hermioną. „Cóż, będę improwizował”, postanowił w duchu. Popchnął ciężkie drzwi biblioteki i wszedł do środka. Ledwie znalazł się w pomieszczeniu, uderzył go w nozdrza silny odór starych przypalonych pergaminów i dusząca woń nowych książek. Uszy były natomiast bezlitośnie bombardowane mnóstwem okropnych dźwięków, jak na przykład skrzypienie piór, szelest przewracanych stronic czy przenikliwe szepty uczniów. Nie lubił biblioteki. Jak Hermiona mogła spędzać tutaj tyle czasu? Potrząsnął głową, po czym przypomniał sobie po co się tu właściwie znalazł. Rozejrzał się uważnie, szukając wzrokiem przyjaciółki. Tu jej nie ma, tam siedzi Neville, trzeba mu pomachać i się wyszczerzyć, obok kilku Ślizgonów, patrzą na Harry’ego złośliwie, ktoś za jego plecami krzyknął „cześć, Harry”, a tam, pod oknem siedzi samotnie dziewczyna z burzą kasztanowych loków. Jest! Pospieszył w jej stronę, modląc się w duchu, by nie odeszła zobaczywszy go. Nie, wcale go nie zauważyła. Stanął obok niej, pogrążonej w uważnym studiowaniu jakiejś grubej książki. Chłopak przekrzywił głowę i przeczytał tytuł: „Tajemne nauki Nemezis”. Nemezis, bogini zemsty... A więc aż tak to Hermionę zabolało?
- Cześć, Hermi – zaczął. „Merlinie, głupiej nie można było!” – jęknął w duchu.
Podniosła głowę i uśmiechnęła się z wysiłkiem, widząc przyjaciela.
- Hej, Harry – odparła równie głupio.
Zaczął gorączkowo myśleć. Trzeba zacząć delikatnie, subtelnie, żeby ją tylko wybadać, a może potem powiedzieć coś, co skłoni ją do rozmyślań.
- O co chodzi z profesorem Snape’em? – wypalił, zanim zdążył pomyśleć. „Cholera, SPANIKOWAŁEM!”
Jej twarz była podobna do kamiennej maski. Nie drgnął jej żaden mięsień. Wreszcie powiedziała:
- Usiądź i postaraj się być ciszej, Harry.
- Hermi, przepraszam, nie tak chciałem poprowadzić tę rozmowę...
- Wierzę ci – uśmiechnęła się blado – ale powiedz najpierw co wiesz. Proszę – dodała błagalnie.
Westchnął ciężko. Co to, przesłuchanie? Ale uległ prośbie przyjaciółki, widząc, że jest biała jak ściana, oczy ma wielkie i lśniące niepokojem. „To dla niej ważne”, skonstatował. Cóż...
- Wiem, że wymykasz się na spotkania ze Snape’em. Kiedyś chodziłaś na dodatkowe lekcje z Eliksirów, tak myślę, bo przez dwie godziny co trzecie popołudnie staliście w jednym miejscu, a on czasem, chodził do swojej pracowni i coś przynosił. Ale od jakiegoś czasu nie spędzasz u niego popołudni, tylko noce. Siedzicie w kącie jego prywatnych kwater, przy kominku - wiesz, że środki łączności są zaznaczone na mapie – i spędzacie w tym miejscu dużo czasu. Nie wiem co robicie i, szczerze mówiąc, nie obchodzi mnie to. A wiem to – powiedział szybko, uprzedzając jej następne pytanie, wyraźnie malujące się na je twarzy – właśnie z powodu Mapy Huncwotów. Obudziłem się którejś nocy i spojrzałem właściwie przypadkiem, ujrzałem ciebie, idącą korytarzem i tak to zostało. Czasami sprawdzałem czy on nic ci nie robi. Przepraszam – powiedział miękko, widząc jej minę.
Nie zareagowała tak, jak się spodziewał, to znaczy nie walnęła w niego żadną klątwą. Ale gwałtownie wstała od stolika i szybkim krokiem wyszła z biblioteki, zostawiając wszystko. „Mogło być gorzej. Ale nadal nic nie wiem i nie przekonałem jej, żeby poszła na szlaban. Holibka.. Muszę coś zrobić, bo się dziewczyna zajedzie. Taka odmieniona była po tych spotkaniach, radosna. A teraz – szkoda gadać” – myślał Harry, zbeirając rzeczy przyjaciółki. Nagle coś wpadło mu do głowy.
- Neville! – wykrzyknął.
I popędził, obładowany niczym wielbłąd.

CDN


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alimanda
Członek Wizengamotu



Dołączył: 27 Lip 2006
Posty: 547
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Wto 19:59, 15 Maj 2007    Temat postu:

Co ja widzę? Mój ulubiony pairing!
Na opowiadanko natknęłam się kilkakrotnie. Czytałam setki razy i setki razy zbierałam się z podłogi. Ten fick wywołuje u mnie niekontrolowany śmiech, obojętnie, jak wiele razy bym go czytała. Jest rewelacyjny! I budowa taka, jak lubię: same dialogi. W niektórych opowiadaniach jak ktoś zacznie coś opisywać to nieraz aż mi się mdło robi. Wolę same dialogi, lub jeśli muszą być jakieś opisy, to bardzo ascetyczne. Daje to większe pole do popisu naszej wyobraźni Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lochy Strona Główna -> Fanfiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin